Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
coś mu pomoże, tylko nie mógł sobie uświadomić co. Widział przed kościołem uszeregowanych żołnierzy i grupkę oficerów. Na uboczu stali czarno ubrani cywile. Wyniesiono trumnę na karawan. Ludziom dymiła z ust para. Tęgi wojskowy z buławą w ręku stanął przed orkiestrą, dał znak i w gęstym powietrzu rozpłynęły się dźwięki żałobne marsza Szopenowskiego.
"Och... Boże... Boże... jakież to wszystko jest bezbrzeżnie nudne. Co to jest? Ja się nie powinienem nudzić".
Na podwórku Żyd sprzedający grzebienie jadł bezmyślnie pomarańczę - jak chleb. Lucjan pomyślał: "Litowałem się wczoraj nad nim, a teraz taki żre pomarańczę. Czy ja sobie mogę pozwolić na to? Nie. Tak
coś mu pomoże, tylko nie mógł sobie uświadomić co. Widział przed kościołem uszeregowanych żołnierzy i grupkę oficerów. Na uboczu stali czarno ubrani cywile. Wyniesiono trumnę na karawan. Ludziom dymiła z ust para. &lt;page nr=52&gt; Tęgi wojskowy z buławą w ręku stanął przed orkiestrą, dał znak i w gęstym powietrzu rozpłynęły się dźwięki żałobne marsza Szopenowskiego.<br>"Och... Boże... Boże... jakież to wszystko jest bezbrzeżnie nudne. Co to jest? Ja się nie powinienem nudzić".<br>Na podwórku Żyd sprzedający grzebienie jadł bezmyślnie pomarańczę - jak chleb. Lucjan pomyślał: "Litowałem się wczoraj nad nim, a teraz taki żre pomarańczę. Czy ja sobie mogę pozwolić na to? Nie. Tak
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego