nie mogę tego wytrzymać. Każdego z nich powinnam zabrać ze sobą na oddział, pokazać im tych wszystkich potencjalnych artystów, którym los nie dał szansy, bo przyszło im umrzeć, zanim nauczyli się pewna ręka trzymać pędzel, dłuto czy pióro. Wszystkie ściany dyżurki i ściany w niektórych salach pokryte są ich rysunkami, żałosnym świadectwem talentu otrzymanego na darmo, na zbyt krotko. Umierają, a ta ich rodząca się dopiero sztuka pozostaje, podpisana najwyżej imionami, które po roku, po dwóch niczego już nie mówią... <br><page nr=145> Kazimierz pijanych artystów za kilka, kilkanaście lat na pewno się zmieni, tak jak zmienił się dawno temu paryski Montmartre, a potem