dobre małżeństwo. Nie mamy nic przeciwko formalnym związkom, ale nie potrafimy wytłumaczyć, dlaczego życie "na kartę rowerową" bardziej nam pasuje. Poznaliśmy się, kiedy obydwoje mieliśmy za sobą nieudane związki. Najpierw pojawiła się przyjaźń, potem zostaliśmy parą. Kiedy Marcin musiał opuścić wynajmowany dom, zaproponowałam, żeby wprowadził się do mnie. Dziś trochę żałuję, że ominęły mnie takie romantyczne chwile, jak oświadczyny, zaręczyny itd., ale mój ukochany powtarza, że najważniejsze jest to, co się dzieje między nami. I ma rację. Już raz w życiu byłam panną młodą i nie udało się. Dziś pamiętam tylko kosmiczne awantury i wzajemne żale. Związek z Marcinem daje mi