przy akompaniamencie córki pianistki, kiedy już na taką, ku jego radości wyrosła. Były to jednak produkcje całkowicie prywatne, domowe. Grał na nie byle jakich skrzypcach, bo - Amatiego. Nie usłyszałem dźwięku, którego dobywał dziadek ze swych skrzypiec, bo kiedy ja zaczynałem życie, on już dobiegał kresu swojego. Pamiętam tylko jego bardzo zamgloną przez czas wysoką, szczupłą postać, rozwiewającą się jakby pod dotknięciem samego wspomnienia i w tym wspomnieniu moim milczącą. Nie milczy w nim natomiast babcia. Drobna u boku swego męża (olbrzymiego wręcz w oczach maleńkiego skrzata, jakim wtedy byłem), ładna i elegancka, przemawia w sposób na owe czasy całkiem niekonwencjonalny językiem