ptak<br>Śliny miłosnej w gardziołku uniesie -<br>Wprost z tych ogrodów, ledwo tkniętych szpadlem,<br>Obcasem dziewki po przelotnym deszczu,<br>Paluszkiem chłopca, który kładł ten odcisk<br>Dla zaznaczenia swojej przyszłej ścieżki -<br>Wprost z tych ogrodów, gdzie stawiałem kosze,<br>Wynoszę wiadra ściętych szronem liści...''<br><br>Burns to powiedział - i pozbierał wiosła,<br>I wyszedł w zamieć, jakby wchodził w kościół.<br>To, co zostało w karczmie po nim, było<br>Wieżą woskową, stryczkiem z knota, gwiazdą<br>Ponad wysmukłą ruiną psiej głowy,<br>Kobiecą dłonią z rozchylonym wnętrzem...<br><br>Nie było lata.</><br><gap><br><div type="poem" sex="m"><tit>CHŁOPIEC JEZIORNY</><gap><br>O wy dostojne w dalekości nury,<br>Jak czarne wachty nad pogorzeliskiem<br>Bądźcie szczęśliwe; wszak chłopiec was widzi