Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
bez siatki.
Mosiężny kran na długiej żelaznej rurce sterczy ze studzienki pod
murem.
Tłoczy się tam kilku moich towarzyszy, którzy na przemian
piją wodę.
Odbiegli od swoich gości i rodzin usadowionych na ławkach.

I łapczywie piją, spłukując neuroleptyki, bo po tych lekach
okropnie zasycha w ustach, język kołczeje i wnet zamienia się w wiór.
Nawet gadać z bliskimi nie można.
Tę dokuczliwość mam już poza sobą, prawie mnie nie gnębi, widocznie mocno obniżyli
mi dawki.
Wyjaśniam Helenie, że moi koledzy powinni mieć pierwszeństwo, więc czekamy
cierpliwie, aż zaspokoją pragnienie.
Niektórzy piją na wesoło, niektórzy na ponuro.
Niektórzy elegancko, a niektórzy mlaskają
bez siatki.<br> Mosiężny kran na długiej żelaznej rurce sterczy ze studzienki pod<br>murem.<br> Tłoczy się tam kilku moich towarzyszy, którzy na przemian<br>piją wodę.<br> Odbiegli od swoich gości i rodzin usadowionych na ławkach.<br> &lt;page nr=260&gt;<br> I łapczywie piją, spłukując neuroleptyki, bo po tych lekach<br>okropnie zasycha w ustach, język kołczeje i wnet zamienia się w wiór.<br> Nawet gadać z bliskimi nie można.<br> Tę dokuczliwość mam już poza sobą, prawie mnie nie gnębi, widocznie mocno obniżyli <br>mi dawki.<br> Wyjaśniam Helenie, że moi koledzy powinni mieć pierwszeństwo, więc czekamy <br>cierpliwie, aż zaspokoją pragnienie.<br> Niektórzy piją na wesoło, niektórzy na ponuro.<br> Niektórzy elegancko, a niektórzy mlaskają
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego