zobaczyła w nich tę samą białą jasność zaświata, którą są napełnione księżycowe noce. Między powiekami dziecka stało to wielkie, groźne, to piękne, obce ludziom i Bogu - tajemnica. <br>Róża rzuciła szklankę. <br>- Nie mogę, nie mogę! - krzyknęła. - Ja nie wiem, nie mogę! <br>Drugą dawkę odmierzył Adam, podała Sophie. Róża po kilku minutach zamroczenia dźwignęła się z krzesła, obudziła służącą. <br>- Nie mogę patrzeć na takie bezhołowie. Niech wszyscy stąd wyjdą, ja sama zostanę przy dziecku. <br>Zirytowała się. <br>- Znowu tu czegoś zapomną... w razie czego nikt by naturalnie słowa nie pisnął na ojczulka i na babcię, tylko wszyscy powiedzieliby: "Matka winna, nie potrafiła dopilnować". <br>W