Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
mam robić. Dziadzia od świtu chodzi po polach, rowy przepatruje, w lesie był, rybaków pod miastem pytał, czy... czy... czy go nie widzieli - i tu raptem pani Linsrumowa rozpłakała się bardzo żałośnie, szybko kryjąc się pod okapem wielkiego pieca chlebowego.
- Ja go znajdę - szepnął Kajaki. Wyszedł na dziedziniec. Stanął tu zamyślony, pocierając jedną nogę o drugą. Panfil nadbiegł znienacka od tyłu i pełen dobrych chęci skoczył mu łapami na plecy. Kajaki zatoczył się przerażony.
- Skacina, jedry twoje pałki, jak dam zaraz kamieniem po żebrach... Ale pies nie stracił rezonu. Szarpał łapami ziemię i dyszał bardzo przypochlebnie, wywaliwszy jęzor ogromny.
- A guza
mam robić. Dziadzia od świtu chodzi po polach, rowy przepatruje, w lesie był, rybaków pod miastem pytał, czy... czy... czy go nie widzieli - i tu raptem pani Linsrumowa rozpłakała się bardzo żałośnie, szybko kryjąc się pod okapem wielkiego pieca chlebowego.<br>- Ja go znajdę - szepnął Kajaki. Wyszedł na dziedziniec. Stanął tu zamyślony, pocierając jedną nogę o drugą. Panfil nadbiegł znienacka od tyłu i pełen dobrych chęci skoczył mu łapami na plecy. Kajaki zatoczył się przerażony.<br>- Skacina, jedry twoje pałki, jak dam zaraz kamieniem po żebrach... Ale pies nie stracił rezonu. Szarpał łapami ziemię i dyszał bardzo przypochlebnie, wywaliwszy jęzor ogromny.<br>- A guza
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego