Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
drobna, zielona sylwetka wychyliła się nieznacznie zza osłony. Przez koszmarnie długą chwilę wyczyniała jakieś flisacko-rybackie sztuczki, sondując wodę po drugiej stronie pnia potężnym kawałem gałęzi. Może od początku chodziło nie o karabin, a o to, co w końcu nastąpiło; o sprowokowanie Niżyckiego.
MAT zaterkotał gdzieś zaskakująco blisko. Tyle że zanadto w dole: krzywizna stoku osłaniała go w stu procentach.
Kiernacki nie próbował sprawdzać, czy tamten trafił. Dudniące w uszach strzelca echo było jego sprzymierzeńcem, ale zbyt krótkotrwałym, by zwlekać: Poderwał się i skoczył zgięty wpół. Nie był wysoki i mógł biec. W zasadzie nie popełnił błędu. Po prostu nie przewidział
drobna, zielona sylwetka wychyliła się nieznacznie zza osłony. Przez koszmarnie długą chwilę wyczyniała jakieś flisacko-rybackie sztuczki, sondując wodę po drugiej stronie pnia potężnym kawałem gałęzi. Może od początku chodziło nie o karabin, a o to, co w końcu nastąpiło; o sprowokowanie Niżyckiego.<br>MAT zaterkotał gdzieś zaskakująco blisko. Tyle że zanadto w dole: krzywizna stoku osłaniała go w stu procentach.<br>Kiernacki nie próbował sprawdzać, czy tamten trafił. Dudniące w uszach strzelca echo było jego sprzymierzeńcem, ale zbyt krótkotrwałym, by zwlekać: Poderwał się i skoczył zgięty wpół. Nie był wysoki i mógł biec. W zasadzie nie popełnił błędu. Po prostu nie przewidział
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego