do Nowogródka. I dopiero z tej małomiasteczkowej stolicy rozległego województwa sanie wieźć mnie miały jeszcze 25 km. na wschód, do Szczors. By, jak pisał Mickiwicz, od szczrosowskiej strony wstaje słońce w Nowogródku. To właśnie w szczorsowskiej bibliotece natrafił na źródła do "Grażyny". Litawor to przydomek Chreptowiczów.<br> W Szczorsach już mrok zapadał, gdy sanie wjeżdżały na jakiś dziedziniec. Nie byłto podjazd przed rezydencją, jak to sobie wyobrażałem, lecz, jak się okazało, podwórze między zabudowaniami gospodarczymi. W ich skrzydle znajdował się mój pokój, wyposażony po spartańsku: łóżko, stolik do pisania, krzesełko, szafa, umywalnia z wodą w dzbanie i piecem, w którym huczało płonące