Powoli stawali lub siadali, a chmura, rozdzieliwszy się na szereg lejów, uformowała nad każdym jakby lokalny wir, jednym muśnięciem okrążała jego tułów czy tylko głowę, po czym oddalała się, wzburzona, hucząc coraz wyżej między ścianami wąwozu, aż zasłoniła światło zmierzchającego nieba, a potem, w przeciągle niknącym poszumie, wpełzła w skały, zapadła w czarną dżunglę i znikła, tak że tylko drobne czarne punkciki, leżące z rzadka między znieruchomiałymi postaciami, świadczyły o realności tego, co stało się przed chwilą.<br>Rohan, wciąż jeszcze nie wierząc we własne ocalenie ani nie rozumiejąc, czemu je przypisać, poszukał oczami <page nr=124> Ternera. Ale kopułka strzelecka była pusta; bosman musiał