zwalczania "jedynowładztwa rozumu", do czego miał niechętny stosunek. <gap> Gloryfikował "czyn", ale czyn duchowy, urzeczywistniający ideał piękna, boskiej doskonałości.<br>Epoka "przyziemnego" czynu nastała po epoce ducha i romantycznych zrywów. Był to czyn pozytywistów, upatrujących heroizm w codziennym spełnianiu obowiązków członka industrialnej społeczności, czyn Brzozowskiego, który w obliczu inercji kulturalnej i cywilizacyjnego zapóźnienia szukał ratunku w specyficznie rozumianej <hi rend="italic">praxis</>. Rzec by można, że owe wielkie dzwony, których echa grały jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym, wypłoszyły Dobrego Dzikusa za <page nr=69> bory, za lasy, a wyspę Nipuańczyków pozbawiły sielankowego optymizmu. Jednakże przy wszystkich postępowych hasłach pozytywiści również mieli swoje wyspy narodowych złudzeń: ich solidarystycznie traktowana "praca u