Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
to, aby trwała we mnie, żebym w połowie stał się nią, zapewniając jej skrawek doczesności w nieskończonym, wiecznym bezmiarze, żebyśmy mieli wspólne ciało i wspólne słowo, nie moje czy jej, lecz w dwójnasób nasze,
a tymczasem na wysokim niebie słońce rozjarzało się do białości, przymykaliśmy powieki, ale i przez nie żar kłuł boleśnie oczy, wchodziliśmy więc, Kuba, Obi i ja, w chłód wielkiego bazaru, skrytego pod dziesiątkami kopuł w piaskowym kolorze, z całym mnóstwem tajemniczych korytarzy, a w każdym z nich otwierały się gościnnie kramy, sklepy i stragany: przyciągały wzrok wspaniałe kobierce, złote pierścienie i bransolety, i naszyjniki, i brosze, i
to, aby trwała we mnie, żebym w połowie stał się nią, zapewniając jej skrawek doczesności w nieskończonym, wiecznym bezmiarze, żebyśmy mieli wspólne ciało i wspólne słowo, nie moje czy jej, lecz w dwójnasób nasze,<br>a tymczasem na wysokim niebie słońce rozjarzało się do białości, przymykaliśmy powieki, ale i przez nie żar kłuł boleśnie oczy, wchodziliśmy więc, Kuba, Obi i ja, w chłód wielkiego bazaru, skrytego pod dziesiątkami kopuł w piaskowym kolorze, z całym mnóstwem tajemniczych korytarzy, a w każdym z nich otwierały się gościnnie kramy, sklepy i stragany: przyciągały wzrok wspaniałe kobierce, złote pierścienie i bransolety, i naszyjniki, i brosze, i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego