podnieść.<br>- Chcę zostać sam. Możecie wyjść? - poprosił już spokojniejszy, sadowiąc się wygodnie w fotelu.<br>- Dobrze, synku, tylko się nie denerwuj. Posiedź sobie, odpocznij, a my pójdziemy do kuchni. Jak będziesz czegoś potrzebował, to zawołaj.<br>Rodzice rakiem wycofali się z pokoju.<br>Nareszcie spokój. Zygmunt otworzył szerzej okno, pozwalając, by suchy, bezduszny żar owionął mu twarz. Zbierało się na burzę. Ku swojej radości dostrzegł w oddali żubrzyce - skłębione chmury północne, które zbliżały się ze złowrogim pomrukiem, krzesząc spod kopyt błyskawicowe skry. Pędziły w dzikim galopie, tratując wysuszony błękit nieba i wznosząc w oddali tumany wiatru. Na podwórku na razie bez zmian: wetknięte w