jest to, że jak zwykła mawiać, im bardziej się pragnie być między ludźmi, bliżej nich przebywać, tym się jest od ludzi dalej. To najbardziej boli - skarżyła się - tyle osób w domu, taki tłok jak na rynku, a ja ciągle sama, na uboczu, jak zadżumiona, trędowata, przecież nikt się nagle nie zarazi starością, zniedołężnieniem, nie przesiąknie zapachem starego ciała, mojego umierania, tak jak ja nie zachowam na sobie zapachu niczyjej młodości. Wiele tutaj się nauczyłam, powtarzam sobie, że nikogo nie ma, muszę sobie to przypominać, bo zwariowałabym, nie ma ludzi w tym domu, gada się tylko z przeszłością, z widmami, cieniem siebie