trzciny.<br>"Nie jest urodziwa, to fakt" - przyznał Słony markotnie. - "To tylko pogarsza sytuację. Nie zgadza się z macochą. Ze mną też zresztą nie. Wyrasta na kompletną dzikuskę. Jest jeszcze coś..." - Tu klarowny przekaz Słonego, złożony z łatwych do odczytania znaków (nie używa kodu mojego i Pożeracza Chmur, nazywając go koszmarnym żargonem), rozpłynął się w niewyraźne, poszarpane obrazy przedstawiające wizerunki bladego dziecka, magiczne emblematy i mgliste wieżyce siedziby Kręgu.<br>"Co jej się przydarzyło?" - spytałem, instynktownie przeczuwając, że chodzi tu o samą Jagodę.<br>"To samo, co tobie. Obserwatorka."<br>Poderwałem głowę jak narowisty kuc, przylgnąłem wzrokiem do oczu Słonego, szukając w nich kpiny lub