siebie...<br>- Drobiazg, Grace to despotka, dobrze, że pan i ja jesteśmy gośćmi. Nam się udało, biedny radża.<br>- No, tego jednego o nim nie można powiedzieć, nie pozwolę drwić z mojego prawie męża. Mówicie ze sobą tak, jakbyście byli starymi znajomymi; radca Terey, Węgier, bądź ostrożna, czerwony - ostrzegała, wpadając w ton żartobliwy. - Panna Ward, Australijka, uważaj, bo lubi się poświęcać, po to przyjechała do Indii. U nas dosyć nędzy i cierpienia, więc jest w swoim żywiole, chce pomagać, uszczęśliwiać, od razu czuje się lepsza. Może nawet zostanie świętą. Mów jej po imieniu - Margit. No, korzystaj, Istvan, całuj ją. Ma obie ręce zajęte