Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
tobie poumierają! Ruszaj się, ślamazaro!

Marfusza, pulchna dziewucha, o łydach grubych, ale foremnych, uśmiechała się od ucha do ucha i strzelała do nas oczazni, a Pluja raz po raz ukradkiem szturchała w bok. Miała do niego wielką słabość i zawsze jemu pierwszemu podsuwała półmisek.

- Żorżyk, to jest dziewczyna dla ciebie - żartował Wania. - Spójrz na jej łono. Istne łono natury. Gdyby Rousseau żył, toby ci pozazdrościł. Pięć pudów samego ciała bez kości! Mówię ci - potęga!

Ale Pluj zbywał te żarty łagodnym uśmiechem. Wiedzieliśmy, że zaleca się do Muroczki, córki naczelnika poczty, że miewa z nią schadzki, a nawet przez pewien czas musieliśmy
tobie poumierają! Ruszaj się, ślamazaro!<br><br>Marfusza, pulchna dziewucha, o łydach grubych, ale foremnych, uśmiechała się od ucha do ucha i strzelała do nas oczazni, a Pluja raz po raz ukradkiem szturchała w bok. Miała do niego wielką słabość i zawsze jemu pierwszemu podsuwała półmisek.<br><br>- Żorżyk, to jest dziewczyna dla ciebie - żartował Wania. - Spójrz na jej łono. Istne łono natury. Gdyby Rousseau żył, toby ci pozazdrościł. Pięć pudów samego ciała bez kości! Mówię ci - potęga!<br><br>Ale Pluj zbywał te żarty łagodnym uśmiechem. Wiedzieliśmy, że zaleca się do Muroczki, córki naczelnika poczty, że miewa z nią schadzki, a nawet przez pewien czas musieliśmy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego