Prosili ojca, by im coś o górach opowiedział, to ojciec pokazał gdzie Świnica, gdzie Liliowe, mówił o trasach zjazdowych. I tyłem stał do niego taki <orig>brzusiaty</> dygnitarz niemiecki. A ojciec kichnął, zgiął się przy kichnięciu i tak go potrącił, że Niemiec spadł do Gąsienicowej. <orig>Ołupił</> paznokcie, Niemiec obrócił to w żarty, na szczęście... Zresztą w czasie wojny ojciec przeprowadzał wielu ludzi za granicę, rzadko o tym opowiadał, ale tak było. Uratował życie między innymi Stanisławowi Marusarzowi, gdy ten przekraczał Tatry w drodze na Węgry przez "zieloną granicę".<br><br><tit>Człowiek pełen humoru</><br><br>Kiedyś ojciec niósł czekan przypięty do plecaka. Zawsze chodził po góralsku