jedna do drugiej u szczytu tarczy, musiałem więc długo stać pogrążony w tym pięknym wspomnieniu, a dziewczyny śpiewały:<br><br>Słońce już zeszło z pól, zeszło z gór,<br>w cichym śnie spocznij już,<br>Bóg jest tuż...<br><br>i rozchodziły się do namiotów ustawionych półkręgiem koło ogniska, które dogasało i tylko wśród popiołów pobłyskiwało zarzewie, którego już nikt nie zamierzał rozdmuchiwać, chyba wiatr, ale wśród gałęzi trwała cisza: nawet liść nie drgnął...<br>"A więc pora na mnie!" - dodałem sobie w duchu odwagi i pośród nieruchomych krzewów i drzew zacząłem się skradać, podchodzić do granicy obozu, gdzie na pewno rozstawiono straże,<br>i w jednej z wartowniczek