produkcją. Po drugie nastąpiła rewolucja w brzmieniu. Po trzecie - bohater Waitsa nie był już tylko outsiderem, znużonym i rozgoryczonym niedojdą: był szaleńcem. Ta wyliczanka może być myląca, zmiana bowiem nastąpiła jedna, za to kompleksowa. "Demobilowa", "egzotyczna i niespełna rozumu" orkiestra była konieczna, by wyrazić obłęd i frustrację Franka Leroux, tylko zaś producent Tom Waits mógł urealnić tę "orkiestrę", jaką słyszał w głowie Tom Waits - muzyk i kompozytor.<br>Pierwsze dźwięki na Swordfishtrombones przypominają walenie młotem w szyny kolejowe. Słuchając płyty, mamy wrażenie, że zarejestrowano ją w stodole, garażu, na zapleczu sklepu czy w opuszczonej lokomotywowni. To efekt zastosowania nietypowego instrumentarium, szokującej aranżacji