Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Cosmopolitan
Nr: 10
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2000
domku. Nam zebrało się na amory, a ponieważ wszędzie leżało pełno igieł sosnowych, podwinęłam spódnicę i usiadłam Arturowi na kolanach, plecami do jego piersi. Kiedy kochaliśmy się w najlepsze, nagle zza drzew pojawił się ojciec Artura, by dać nam ostatnie wskazówki, jak mamy zagasić ognisko. Nie zauważył, w jak krępującej zastał nas sytuacji, bo moja spódnica zasłaniała biodra Artura; tata myślał, że po prostu siedzę jego synowi na kolanach. Siliłam się na uśmiech, by ukryć przerażenie, podczas gdy mój chłopak mówił zdawkowo: "Mhm, rozumiem, tak, tato". W końcu ojciec sobie poszedł, a my byliśmy tak zestresowani, że zagasiliśmy to cholerne ognisko
domku. Nam zebrało się na amory, a ponieważ wszędzie leżało pełno igieł sosnowych, podwinęłam spódnicę i usiadłam Arturowi na kolanach, plecami do jego piersi. Kiedy kochaliśmy się w najlepsze, nagle zza drzew pojawił się ojciec Artura, by dać nam ostatnie wskazówki, jak mamy zagasić ognisko. Nie zauważył, w jak krępującej zastał nas sytuacji, bo moja spódnica zasłaniała biodra Artura; tata myślał, że po prostu siedzę jego synowi na kolanach. Siliłam się na uśmiech, by ukryć przerażenie, podczas gdy mój chłopak mówił zdawkowo: "Mhm, rozumiem, tak, tato". W końcu ojciec sobie poszedł, a my byliśmy tak zestresowani, że zagasiliśmy to cholerne ognisko
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego