Ale mnie chodzi o rzecz podstawową, o pojęcie współczesnej dramatyczności, które dla milionów widzów ukształtowane zostało przez film. To jest fakt społeczny, którego nie sposób lekceważyć. To jest nowy rodzaj absorpcji materiału literackiego, który bardzo gruntownie przeorał starą wrażliwość. Ale nowa dramatyczność - z jej skrótami, zgęszczeniem, skokami akcji i metaforą - zaszczepiona została przez film. Gdybyśmy naszych dziadków zaprowadzili na współczesny film, nie chwyciliby akcji. Nasza wrażliwość jest inna, widać to nawet na współczesnej prozie, która skacze od jednego momentu akcji do drugiego, na zasadzie filmowego montażu. Pod tym względem bardziej jesteśmy podobni do elżbietan, bardziej bliscy Shakespeare'owi niż osiemnastowiecznej i dziewiętnastowiecznej