od brzegu i coraz mniej maja szans na powrót. Wtedy objawia się okrucieństwo alkoholizmu, bo doprawdy ciężko się pogodzić z ta autodestrukcja, gdy widziało się ich obrazy, dotykało rzeźb, gdy doznało się od nich łaski olśnienia. Jeśli któryś z nich wyszeptał mi do ucha słowa, od których mój świat się zatrząsł, to tym samym skazał mnie na współdzielenie swojej marności, w perfidny sposób mnie zniewolił.<br>Patrzę, jak się spalają, marnują ten dar, który dostali, kpią sobie z obowiązku, jaki on niesie, patrzę i nie mogę tego wytrzymać. Każdego z nich powinnam zabrać ze sobą na oddział, pokazać im tych wszystkich potencjalnych