Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
na środkowym palcu lewej ręki i oczy jego wyrażały roztargnienie. Chwilami wpatrywał się badawczo w twarz Lucjana.
- Wie pan, panie Lucjanie, ta baba to matka Bednarczyka.
- Wiem już, słyszałem.
- Cierpi na jakąś obrzydliwą, kobiecą chorobę.
Edward nachylił się do ucha Lucjana:
- Chciałbym się panu z czegoś zwierzyć, mam do pana zaufanie.
- No!
- Przyszedłem dzisiaj wcześniej do prosektorium. Mieliśmy robić sekcję zwłok pewnej młodej dziewczyny, która się otruła. Ujrzałem ją, leżała na marmurowej płycie. Powiadam panu, coś tak pięknego nie zdarzyło mi się spotkać w życiu. Rozejrzałem się, nie było nikogo. Opanowała mnie diabelna żądza. I, wie pan co? Posiadłem ją.
Lucjan
na środkowym palcu lewej ręki i oczy jego wyrażały roztargnienie. Chwilami wpatrywał się badawczo w twarz Lucjana.<br>- Wie pan, panie Lucjanie, ta baba to matka Bednarczyka.<br>- Wiem już, słyszałem.<br>- Cierpi na jakąś obrzydliwą, kobiecą chorobę.<br>Edward nachylił się do ucha Lucjana:<br>- Chciałbym się panu z czegoś zwierzyć, mam do pana zaufanie.<br>- No!<br>- Przyszedłem dzisiaj wcześniej do prosektorium. Mieliśmy robić sekcję zwłok pewnej młodej dziewczyny, która się otruła. Ujrzałem ją, leżała na marmurowej płycie. Powiadam panu, coś tak pięknego nie zdarzyło mi się spotkać w życiu. Rozejrzałem się, nie było nikogo. Opanowała mnie diabelna żądza. I, wie pan co? Posiadłem ją.<br>Lucjan
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego