nie są gorsi, zaczęli podkradać się pod fosę i obrzucać obelgami przybocznych. I tak trwało od południa to pokrzykiwanie, zabawa przyjemna, acz niebezpieczna, boć przecież i ci wychyleni zza blanków, i jeszcze prędzej ci na dole mogli stać się łatwym łupem jakiegoś wprawnego łucznika. Obie strony przestrzegały jednak reguł dziwnego zawieszenia broni. Biali nie próbowali sypać nic do fosy, ludzie <orig>bana</> pochowali łuki. Przekrzykiwali się tylko nawzajem, przeklinając siebie, swoich przodków i potomków, wróżąc przeciwnikom rychłą i paskudną śmierć.<br>Doron posiedział trochę na Przedgrodziu, przysłuchując się tym kłótniom, i postanowił wrócić do domu. Wstał, podniósł z ziemi płaszcz. Na plecach zawiesił zawiniętą