Typ tekstu: Książka
Autor: Dygat Stanisław
Tytuł: Jezioro Bodeńskie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1946
jest jeszcze policjant niemiecki. Ha, został jeszcze policjant niemiecki. On odpłaci moją daninę wobec czynu. Począłem się skradać ku górze, podczas gdy pieśń przycichła i szemrała tylko jakby z dala, spoza jakichś łąk i pól, spoza dalekich lasów, osłoniętych wieczorną mgłą i dymami pastewnych ognisk.
Policjant chodził spokojnie i latarką, zawieszoną na guziku, rozpraszał ciemności przed sobą. Zdjąłem buty i poszedłem na palcach za nim. Dzieliło mnie już od niego ze dwadzieścia centymetrów. Wystarczyło ręce wyciągnąć, on szedł, a ja za nim krok w krok. Teraz. Już. Wystarczy ręce wyciągnąć. Wyciągnąłem ręce. Pieśń wciąż szemrała z daleka, ale ręce opadły mi
jest jeszcze policjant niemiecki. Ha, został jeszcze policjant niemiecki. On odpłaci moją daninę wobec czynu. Począłem się skradać ku górze, podczas gdy pieśń przycichła i szemrała tylko jakby z dala, spoza jakichś łąk i pól, spoza dalekich lasów, osłoniętych wieczorną mgłą i dymami pastewnych ognisk.<br>Policjant chodził spokojnie i latarką, zawieszoną na guziku, rozpraszał ciemności przed sobą. Zdjąłem buty i poszedłem na palcach za nim. Dzieliło mnie już od niego ze dwadzieścia centymetrów. Wystarczyło ręce wyciągnąć, on szedł, a ja za nim krok w krok. Teraz. Już. Wystarczy ręce wyciągnąć. Wyciągnąłem ręce. Pieśń wciąż szemrała z daleka, ale ręce opadły mi
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego