swoje sprawy. Rozumiał, że stało się coś strasznego, a jednocześnie gdzieś głęboko tkwiło w nim przekonanie: nie można było inaczej. Dzisiaj nie był już taki tego pewien. Marszałek to wspaniały żołnierz, charyzmatyczny przywódca, zmartwychwstanie Ojczyzny to jego bezsprzeczna zasługa. Ale potem, w czasach pokoju... Klęska wrześniowa była w jakiś sposób zawiniona przez tego człowieka. Dwudziesty szósty rok to rokosz. Nic innego. Stali twardo przy boku swojego wodza, ale im, żołnierzom, można było takie zaślepienie wybaczyć. Jemu nie. Tamta przelana krew w dniach majowych, to ta sama krew, która splamiła bluzkę matki Eweliny w rok później... Nie, nie chce na nikogo zrzucać