mnie ich ojczystego języka. Wyspa Małgorzaty, Buda, Pest, spacery, rozmowy, koncert zespołu Lokomotiv GT, miłość, pocałunki, milczenia, lody, słońce, a wszystko... po rosyjsku.<br><br>Ciągłe błagania (po rosyjsku), żebym została, rzuciła wszystko i żyła z nim w Budapeszcie. Ja na to (po rosyjsku) że nie mogę, że teatr, że język, że zawód, że przyszłość, że muszę, że scena i żeby on ze mną jechał do Warszawy. On na to, że jest Żydem, że Polska to kraj antysemicki, że zawód, że język, że nauka. Zaklinania, błagania, prośby! Wszystko po rosyjsku. Wreszcie - płacz, noc, wyjazd, pociąg i on jadący samochodem obok pociągu i krzyczący