śmieszne, o święty Jacku, ratuj, bo zginę! <br>W końcu się uspokoił i powiedział stanowczo: <br>- Nie miałem najmniejszego zamiaru obrazić Wiktoryny. Wcale nie nazwałem jej przyciskiem, ale teraz chętnie oznajmiam, że w życiu swoim nie widziałem podobnej złośnicy... <br>Ale nie potrzebował dłużej mówić. Wiktoryna już sama dochodziła do równowagi i nagle, zawstydzona awanturą, wpadła do swego pokoju równie gwałtownie, jak z niego wypadła. Drzwi zatrzasnęły się za nią. <br>A Gabi i Hubert uciekli do sionki, aby niepokonane ataki ich śmiechu nie wywołały na nowo wilka z lasu. <br>VII<br>Wyruszyli o dziewiątej rano, by zastać proboszcza zaraz po mszy. <br>Dzień był prześliczny, wymyty