Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
policzkach, kapały z brody, ale wydawało mi się, że w jej oczach widzę więcej przerażenia niż smutku. W pewnej chwili spojrzała na mnie i ten strach zniknął, uśmiechnęła się ciepło. Koszmar, który ją dopadł, właśnie uleciał. Wytarła oczy. To było tak, jakbyśmy się nakryły nawzajem na jakimś grzesznym postępku, obie zawstydzone tym, co się stało. Po chwili odeszła, ale nie w kierunku sceny, tylko w druga stronę, do wylotu ulicy. Dla niej zabawa się skończyła, tak jak i dla mnie.
Wsunęłam buty i poszłam do domu, a za mną poczłapała smutna Klocia. Musiała wszystko widzieć, ale o nic nie pytała, dziś
policzkach, kapały z brody, ale wydawało mi się, że w jej oczach widzę więcej przerażenia niż smutku. W pewnej chwili spojrzała na mnie i ten strach zniknął, uśmiechnęła się ciepło. Koszmar, który ją dopadł, właśnie uleciał. Wytarła oczy. To było tak, jakbyśmy się nakryły nawzajem na jakimś grzesznym postępku, obie zawstydzone tym, co się stało. Po chwili odeszła, ale nie w kierunku sceny, tylko w druga stronę, do wylotu ulicy. Dla niej zabawa się skończyła, tak jak i dla mnie.<br>Wsunęłam buty i poszłam do domu, a za mną poczłapała smutna Klocia. Musiała wszystko widzieć, ale o nic nie pytała, dziś
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego