że on, jako głowa rodziny, nie zarabia tak dużo. Kiedyś wykrzyczał mi, że nie jest żigolakiem i dlatego musimy się rozstać, bo ambicja nie pozwala mu na życie w takim związku. Płakałam jak dziecko. Zaczęłam mu tłumaczyć, że dla mnie nie jest ważne, ile zarabia, tylko jakim jest człowiekiem, że zawsze będę go kochać i szanować. "Skończ z tymi staroświeckimi poglądami - powiedziałam mu wtedy - doceń to, że twoja żona dobrze zarabia i spróbuj się tym cieszyć, bo jutro może być za późno." Chyba zrozumiał i na razie się nie kłócimy. Widzę te grymasy, kiedy ja za coś płacę, ale je ignoruję