Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
Herr Dozent... Ja to zaproszenie tu, do sercowej kieszeni, chowam. I kiedyś, jak Bozia pozwoli, ten motor przed samym uniwersytetem w starożytnym mieście Moguncji dęba stanie!... I pan docent mi halbę tamtejszego piwa zafunduje. Gut? Wszystkiego najlepszego. - I rękę Hansa gorąco uściśnie.
Jeszcze się odwróci i pomacha. A Hans dłonią zażenowaną uprzejmie odpowie. I taki ociężały, znużony tą wycieczką pod chmury, wchodzi na plebanię.
Głosy obcych ludzi. Drzwi pootwierane. Sanitariusze. Odsłonili twarz Gerty, białą, że pytać nie ma o co.
Martwy proboszcz w swym fotelu, z głową wiszącą na piersi. Doktor przy telefonie.
- Niestety, Eminencjo... tak, zawał... Tym razem definitywny. Cud
Herr Dozent... Ja to zaproszenie tu, do sercowej kieszeni, chowam. I kiedyś, jak Bozia pozwoli, ten motor przed samym uniwersytetem w starożytnym mieście Moguncji dęba stanie!... I pan docent mi halbę tamtejszego piwa zafunduje. Gut? Wszystkiego najlepszego. - I rękę Hansa gorąco uściśnie. <br>Jeszcze się odwróci i pomacha. A Hans dłonią zażenowaną uprzejmie odpowie. I taki ociężały, znużony tą wycieczką pod chmury, wchodzi na plebanię. <br>Głosy obcych ludzi. Drzwi pootwierane. Sanitariusze. Odsłonili twarz Gerty, białą, że pytać nie ma o co. <br>Martwy proboszcz w swym fotelu, z głową wiszącą na piersi. Doktor przy telefonie. <br>- Niestety, Eminencjo... tak, zawał... Tym razem definitywny. Cud
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego