się nie mogę. Niech pan postara się to zrozumieć. <br><br>- Do widzenia pani. <br>Wyciąga do mnie rękę. <br>- Pan ją kocha... - mówi to z takim smutkiem, jakby to było największe w świecie nieszczęście. <br><br>Wychodzę. Otwiera za mną drzwi. <br>- Ciasteczka! Zapomniał pan ciasteczek... <br>Wracam i biorę z jej rąk te cholerne ciasteczka. Jest zażenowana, speszona, jej oczy błagają o litość. <br><br>Schodzę powoli po schodach. Czy my, moje pokolenie, też będziemy tacy potworni, gdy przyjdzie nasza starość? A może to nie sprawa wieku, tylko tych, co to patrzą na prawo, patrzą na lewo, a patrząc widzą wszystko oddzielnie: że koń, że Stach, że płot, że