Dość tego, do diabła - syknął wiedźmin, po czym obrócił się do wieśniaka. - Kto sprawuje tu ową wyższą władzę, o której wspomnieliście?<br>- Starosta nasz obozowy, Hector Laabs, sołtys ze spalonej Brezy. <br>- Prowadźcie tedy do niego. Dogadamy się jakoś.<br>- On zajęty tera - oznajmił wieśniak. - Sąd nad czarownicą odprawia. Ot, widzicie, jakie tam zbiegowisko podle klona? Wiedźmę schwytano, która z wąpierzem była w zmowie. <br>- Znowu wampir - Jaskier rozłożył ręce. - Słyszycie? Oni znowu swoje. Jak nie cmentarz rozkopują, to czarownice łowią, wampirze wspólniczki. Ludzie, a może miast orać, siać i zbierać, wiedźminami zostaniecie?<br>- Wolne pańskie żarty - powiedział chłop. - I śmichy--chichy. Kapłan tu jest, a