Zagwizdać? - spytał Julek. Marian, wielkoduszny jak zwykle, mruknął, że tak: <br>wiedział, że wygwizdywanie hasła załogi sprawia "małemu" szczególną przyjemność. <br>W nawilgłe powietrze wpłynęły trzy przenikliwe nutki podobne do głosu trznadla. <br>Przez chwilę trwała cisza, słychać było tylko deszcz, szumiący drobno wśród <br>gałęzi kasztana, pod który się skryli <page nr=6>. U brzegu liści zbierały się wielkie <br>krople i po długim namyśle spadały ciężko na ziemię.<br> - Jeszcze raz - nakazał Marian. - Pewno jest w kuchni.<br> Julek zagwizdał znowu. Marian, podnosząc swoim zwyczajem brwi do góry, co nadawało <br>jego twarzy wyraz zafrasowania, patrzył w parterowe, lekko uchylone okno.<br> W głębi domku rozległy się szybkie kroki, połówki okna