odpowiedział chłopcu surowym spojrzeniem i chrząknął groźnie.<br>Kiedy zeszli na parter, ujrzeli tę czarniawą, która siedziała dokładnie tak samo jak przedtem: nogi na całą długość wyciągnięte, ręka wystawiona przed siebie, w powietrze. Istny dom wariatów. Panie Boże, co to za dziwadła dziś rosną, na tych wszystkich zagranicznych witaminach.<br>- No, mała, zbieraj się - rozkazał z całą surowością.<br>Poderwała głowę, popatrzała na niego, a potem przeniosła wzrok na chłopca, jego maskę i perukę. Nie do wiary - wciąż trzymała tę chudą rękę przed sobą.<br>- Proszę?... - spytała głupio. - Pan coś mówił?<br>Czy on coś mówił! No, nie, tego już za wiele.<br>- Do domu, mówiłem! Jazda! - huknął