Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 5 (153)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
że w wieku dziewiętnastu lat wyprowadził się z domu.
Gehenna Haliny trwała blisko dwadzieścia lat. Z biegiem czasu jej natężenie, jeśli tak można powiedzieć, nie malało, tylko rosło. Zaczęła się od bicia pięścią i zwykłego wymyślania, skończyła zaś na trwałym okaleczeniu przy usiłowaniu zabójstwa...
- Jakieś półtora miesiąca temu ten potwór zbił ją tłuczkiem do mięsa - wspomina najbliższa sąsiadka Bilewiczów, Katarzyna Trus. - Wówczas złamał Halinie dwa żebra i wybił bark. Na co dzień walił ją pięściami i kopał. Aż serce się później krajało na widok tego biedactwa. Ale nikt nie mógł wtrącać się w ich małżeństwo, nie wolno było interweniować. Ona nie
że w wieku dziewiętnastu lat wyprowadził się z domu.<br>Gehenna Haliny trwała blisko dwadzieścia lat. Z biegiem czasu jej natężenie, jeśli tak można powiedzieć, nie malało, tylko rosło. Zaczęła się od bicia pięścią i zwykłego wymyślania, skończyła zaś na trwałym okaleczeniu przy usiłowaniu zabójstwa...<br>&lt;q&gt;- Jakieś półtora miesiąca temu ten potwór zbił ją tłuczkiem do mięsa&lt;/&gt; - wspomina najbliższa sąsiadka Bilewiczów, Katarzyna Trus. &lt;q&gt;- Wówczas złamał Halinie dwa żebra i wybił bark. Na co dzień walił ją pięściami i kopał. Aż serce się później krajało na widok tego biedactwa. Ale nikt nie mógł wtrącać się w ich małżeństwo, nie wolno było interweniować. Ona nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego