gęstwy goryl kosmaty<br>Śmieszliwym ślepiem wyzierał w światy.<br><br>Małpował orła, gdy ranny strzałą<br>Wlecze po ziemi nic warte ciało.<br><br>I lwa małpował, kiedy w barłogu<br>Kłem spłoszonemu zagraża Bogu.<br><br>I drwiąc, przedrzeźniał wieczności minę,<br>Kiedy z błękitu schodzi w dolinę.<br><br>Aż śmierć, wtulona w szary przyodziew,<br>Stanęła przed nim, że zbladł nad spodziew!<br><br>Chciał ją zmałpować, ale nie umiał -<br>Chciał coś zrozumieć - i nie zrozumiał.<br><br>I padł jej do nóg, nie wiedząc czemu,<br>I - niewiedzący - skomlał po psiemu.<br><br>A ona cicho, niby mogiła,<br>Pierś mu przydeptać stopą raczyła.<br><br>Niezmałpowana, nieprzedrzeźniona<br>Patrzyła w niego, jak rzężąc, kona.</><br><br><br><div type="poem" sex="m"><tit>POZORZANIE</><br><br>Zanim dzień nastał, żeśmy