niech tak będzie, niech palą - on wróci, teraz ma stosowną kartę, dzisiejsza noc przeważy. Bronstein. Grzyb. A Grudzień? Rozważał to, przesuwając koniuszkiem języka po podniebieniu. Grudzień - lepiej nie poruszać tematu, nie wiadomo, co to jest, to może być wszystko, rozsądniej w ogóle nie pytać, drobny niuans kontekstu może zdradzić ignorancję, zbyt wielkie ryzyko. Lepiej niech Anzelm jeszcze powęszy. <br>- Bronstein, Peter Frederick, przyleciał z Mediolanu Lufthansą o siódmej dwadzieścia rano, pierwsza klasa, na koszt firmy - odezwał się wtem Jason (imię też kalifornijskie). - Nie ma żadnych zabukowań na dzisiaj i jutro, ani z nazwiska, ani po pieniądzach. Ale to nic nie znaczy, korzystał