do niego ciągnęło, coraz niespokojniej, coraz, no, już nie wiem sama, już trudno - myślałam, i w tej pieczarze Diego się rozebrał, zobaczyłam nagie plecy, biały był, to przecież mężczyzna - myślałam, i nogi, a potem zaraz do mnie, położył się, i tak oboje na gałązkach kosodrzewiny - kochasz? - kocham - szeptamy, i zaczął zdejmować ze mnie Ale jak ja Wam to, Wielebni Ojcowie Obnażył mnie po pas i od razu przestał słyszeć, rozumieć, wołał coś, jedno słowo - kamelia, zasłaniałam się przed jego wzrokiem, a on - kamelia, kamelia, opętało go to, poczułam, że oddycha szybko, natarł na mnie całym ciałem, oplótł rękami, owiał tym niecierpliwym