ramię, możliwe, że za głowę, możliwe też, że głos, który wychodził ze mnie, był niezupełnie ludzki.<br>- Alicja...!!! - charczałam w nieopanowanym szale. - Na litość boską...!!! Paweł!!! Ratunku!!!... Zosiu!!! Obudźcie się, do cholery!!! Alicja!!!<br>Paweł poderwał się, półprzytomny i przerażony, wydając jakieś okrzyki. Porzuciłam go i runęłam do pokoju Zosi, z którą zderzyłam się w drzwiach.<br>- Ratunku...!!! - jęczałam straszliwie. - Alicja...!!!<br>W okropnym wzburzeniu w żaden sposób nie umiałam znaleźć bardziej urozmaiconych słów na ogłoszenie nieszczęścia. W korytarzyku nagle zapłonęło światło. Zosia spojrzała na mnie i jej krzyk z kolei zabrzmiał tak, że przerósł moje wszystkie produkcje akustyczne. W mgnieniu oka dostała czegoś w