przyrody, nieograniczonej w swej przestrzeni<br>i mocy, człowiek poznaje własną małość - i odnajduje<br>równocześnie swoją wyższość: wznosi się nad niebo wygwieżdżone,<br>nad morze szerokie i słone, nad górskie grzebienie, po których<br>pełzną szare, postrzępione mgły. Człowiek niesie w sobie idee<br>Boga, nieśmiertelności, Sądu<br>Ostatecznego: w ich blasku gasną gwiazdy jak zdmuchnięte<br>świece, zwijają się konstelacje jak źdźbła trawy podciętej<br>płomieniem - szum morza ledwie uchwytny, grzebienie gór<br>tak małe, że można je nakryć kościstą, suchą dłonią. Ten<br>przezwyciężony, pod nogi człowieka zepchnięty świat przypomina<br>pejzaż, przed którym Szekspir postawił ślepca.<br><br>Puste pole w okolicach Dowru<br><br>Gloster<br> - A kiedyż wzgórza tego szczyt osiągnę