za ramiona. Te zdumiewająco zielone oczy... <br>- Jak tak sterczałem na zimnie, nie wiedząc, gdzie się pani zgubiła, zrozumiałem, że jestem beznadziejnie zakochany... - Jego oczy były pełne miłości. <br>- Pan ma żonę. <br>- Wydawało mi się, że nie jestem zdolny do miłości, ale panią potrafię kochać - odrzekł. <br>Jego syn tez nie wydaje się zdolny do miłości, ale być może Zuzię potrafi kochać. I nie ma żony, na szczęście... <br>Kiedy tak ich obserwowała z boku, doszła do wniosku, że tworzą całkiem dobraną parę. Andrzej przy Zuzi był zupełnie inny, ożywiał się. Cały czas coś tam sobie opowiadali, zanosząc się śmiechem. Ona śmiała się głośniej, bo