kończyn... głosy wesołe, swobodne i poczciwe"</> (Dz II 115). Santiago jest pełne piękności: ładniejsze niż gdzie indziej są dzieci baraszkujące na trawnikach, gorętsze, zwinniejsze dziewczyny, chłopcy swobodniejsi, bardziej beztroscy i złaknieni rozkoszy. Pełno więc w Santiago podejrzanych propozycji, niepokojących gestów, cynicznych aluzji... Ale nie: Gombrowicz nie stracił przecie rozeznania i zdrowego rozsądku.<br>Santiago jest najzwyklejszym z miast: to on <q>"uległ fali spóźnionego erotyzmu, tego samego może co przed laty"</>, kiedy błąkał się po zaułkach Retiro, portowej dzielnicy Buenos Aires (Dz II 126). To on wmawia miastu bezwstyd, zmysłowość, grzech. <q>"Nie wierzcie w piękności Santiago - powiada. - To nieprawda. To przeze mnie wymyślone!"</> (Dz