spacerowała po podwórku w stadku przyjaciółek. Wiedziała dobrze, że Bocian wodzi za nią wzrokiem, więc trzymała się ze szczególną ostentacją, wybuchała też skwapliwym, trochę nienaturalnym śmiechem. Do jej świty przyłączył się wkrótce Syrojeżka oraz pułkownik, wszyscy razem weszli do ogródka szkolnego. Z drugiej strony budynku, nad stawem, siedział Polek i ze smutkiem przyglądał się zabawom trytonów w wodzie wypełnionej ciasno bujnymi glonami. Nie opodal Litwin, niepoprawny optymista, zwany Żmogusem, usiłował złapać rybę na stalówkę uczepioną do kęsa sznurka. Polek słyszał gdzieś tam za niskim płotkiem chichoty dziewcząt. Patrzył w tę zastałą i rozgrzaną wodę, zastanawiając się nad ewentualnymi możliwościami samobójstwa.<br>- Polek. Odwrócił