obiekty, ale brakuje tła, w którym myśl mogłaby je umieścić. (Nie zapomnę nigdy ucznia, który znał wszystkie dopływy Wisły, ale nie umiał odnaleźć Polski na fizycznej mapie świata. Bo ta Wisła, o której się uczył, płynęła gdzieś poza wyobraźnią, nierealna jak piątka z geografii.) Dlatego ja czytuję przeróżne "humory zeszytów" ze smutkiem, bo wiem, że są one często "wybrykami" miłych, wrażliwych i dobrze ocenianych dzieci. Niezgrabne sformułowania przepisane z uczniowskich kajetów dowodzą nie czego innego, jak tylko - że pamięć coś tam zatrzymuje, ale wyobraźnia (a za nią język) pozostaje nie wypełniona i dlatego nie dostrzega związków, nie potrafi porządkować, posługuje się banalnym