rano chodzili do pracy, i otwierali szuflady, wyjmowali z nich kolejne formularze, i wypełniali je sumiennie liczba pod liczba, nazwisko pod nazwiskiem, aż uzbierali tych rubryczek miliony. Potem w niedzielę szli do kościoła, a kiedy skończyła się wojna, to mówili, że wtedy nie wiedzieli, co robią, albo że robili to ze strachu, i niektórzy tak mówią do dziś, ale ja im po prostu nie wierzę...<br>Ale przecież nie o tym chciałam mówić.<br>Ojciec pani Greffer resztę życia przesiedział w więzieniu. Ona uciekła z Austrii do Paryża, jeszcze jak była bardzo młoda, i tutaj malowała, i podobno dobrze jej się wiodło, ale nic