nią naszych angielskich kolegów, których, jak pan widzi, nie zaprosiliśmy na dzisiejsze poufne posiedzenie <page nr=222>.<br> Niech postarają się sami o własnych siłach dostać na swoją wyspę. Mają zresztą o wiele bliżej i z nami byłoby im nie po drodze. Wyznam panom szczerze, że nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy wynosić stąd, że tak powiem, na własnych barkach, ludzi, którzy w ciągu ostatnich dziesiątków lat podstawiają nam ustawicznie nogę w naszych operacjach światowych. Powoływania się na pokrewieństwo ras są mało przekonywające i abstrakcyjne. Sądzę, że jestem wyrazicielem zdania wszystkich panów, proponując rozwiązanie tej sprawy w myśl starej dewizy: Ameryka dla Amerykanów.<br>Fotele w milczeniu skinęły