wnętrza tłumu wynurzały się pękate, okryte brezentem ciężarówki i mierząc kołami śnieg, ciężko ciągnęły na most. Za ostatnim wozem wybiegła z tłumu kobieta. Nie zdążyła. Samochód nabrał szybkości. Kobieta podniosła ręce rozpaczliwym gestem i byłaby upadła, gdyby nie pomocne ramię żandarma. Wepchnął ją w tłum.<br>"Miłość, oczywiście, że miłość" - pomyślałem ze wzruszeniem i uciekłem do składu, ponieważ plac pustoszał przed nadchodzącą łapanką.<br>- Telefonowała narzeczona - powiedział kierownik. Był w dobrym humorze, podśpiewywał pod rudym wąsem i zataczał nogami taneczne półkola. -Jedzie z Ochoty, ale nie może szybciej, bo wszędzie łapią. Pod wieczór będzie:<br>Sucha, czubata urzędniczka rzuciła na mnie krótkie, podszyte złośliwością spojrzenie